Przyznaję, że bardzo często w ciuchowaniu ( i nie tylko) inspirują mnie faceci! Dwadzieścia parę lat temu pancury z kolorowymi irokezami. Moi koledzy załoganci w ciężkich papach i roboczych butach, zwanych glanami, które później tak szeroko otworzyły martensom drzwi na modowe salony. Potem młodsi bracia grungowcy w wielkich wełnianych czapach noszonych nawet latem (i w pomieszczeniach!). No i panowie z okresu okołowojennego, w marynarkach zakładanych na swetry. I tak sobie czasem uszczknę coś z tego wszystkiego...
Czapką otwieram swój osobisty sezon na dziergane nakrycia głowy. Ta jest z warkoczykiem - kutasikiem. Po męsku :D
Za tło posłużyła kobieca (dla utrzymania równowagi w przyrodzie i tym poście!) Kaplica św. Anny z 1600 r., stojąca na wzgórzu w Pińczowie, cała upstrzona imionami. Najczęściej babskimi.
Zostałam też wyróżniona przez kobiety. Bardzo dziękuję Retromodernie z http://retro-moderna.blogspot.com/ i Agnieszce z http://laviolettee.blogspot.com/! :) Złamię zasady i nie podam dalej. Wyróżniam wszystkich, których czytuję i podglądam (nooo, prawie wszystkich :P).