Odczuwam coraz wyższy poziom żenady
"pozując" do blogowych zdjęć. Ludzie, którzy widzą kobietę w średnim wieku, wbijającą w chaszcze, albo ustawiającą się do aparatu przy byle jakich murach, MUSZĄ pukać się w czoło! Tym razem centralnie przed sobą mam Dom Opieki. I robię dobrą minę do złej gry. A po zakończeniu
"sesji" zwykle wołam: spierdalamy!
Wniosek podsumowujący: Chyba tylko poziom adrenaliny wydzielanej w tak stresujących okolicznościach (bywa, że przyrody) trzyma mnie jeszcze przy tym szaleństwie :D
Powtórka z sukienki, jak widać. Lubię, kiedy do szarości zalewa mnie żółć :D
I tak się zastanawiam...Bo mnie to dręczy... Jak wyceniać te sukienki? Dokonałam obliczeń matematycznych. 14 dni x około 8 h (tyle zajęło mi zrobienie tej konkretnie) = 112. Skoro np na budowie robotnik za godzinę pracy dostaje ok 10-12 zł, to 112 x 10zł = 1120zł. Na tyle powinnam wycenić sukienkę? Plus włóczka! Oczywiście, nie ośmielę się tyle żądać, nie jestem żadnym Jemiołem, ani innym Kupiszem. Jetem Nikim Takim :D Nie chciałabym jednak zaniżać wartości. Pomysł autorski, wykonanie własne. Jak sądzicie? Jaką wartość ma taka sukienka?
ps. Moja sąsiadka stwierdziła, że za "robociznę" to AŻ 50 zł....